Proszę o radę, pomoc, cokolwiek, bo nie wiem już gdzie iść, co robić, mam 22 lata, walczę z homoseksualnymi skłonnościami, mam też starszego brata który jest całkiem już gejem. Mój przypadek wygląda na nie taki zły bo jestem kimś w rodzaju „bi”, podobają mi się i dziewczyny i faceci, ale tak się tylko wydaje, bo ja już nie potrafię funkcjonować. Nasza rodzina jest jakaś chora, wydała na świat dwóch homoseksualistów, zawsze udawaliśmy dobry dom a i tak żyliśmy osobno, w dzieciństwie dzieci się ze mnie śmiały często, nie umiałem grać w piłkę, nie pasowałem do innych chłopców, dziś jeśli już to spędzam czas tylko z dziewczynami głównie, bo do facetów nie pasuję, jeszcze jakieś 2-3 lata temu nie miałem tego chorego problemu, ale zdawałem sobie sprawę jak bardzo wyposzczony jestem z relacji z innymi ludźmi tej samej płci, studiowałem i bardzo chciałem zaprzyjaźnić się z jednym kolegą, tak bardzo że aż zacząłem zastanawiać się nad moim pociągiem do tej samej płci i wtedy to się stało, odkryłem w sobie homoseksualne pociągi, dostrzegłem że faceci po prostu mnie pociągają i tak jest do dziś. To wszystko tak w skrócie, nigdy nie miałem przyjaciół jestem ułomny na polu relacji z innymi ludźmi i rozmowy z nimi, nie potrafię rozmawiać z ludźmi, tego co tu piszę w życiu bym na żywo nikomu nie powiedział, jestem ułomny, tylko Bogu zawdzięczam to że jakoś sobie radzę, porzuciłem studia po licencjacie bo nie byłem w stanie dłużej się uczyć, dzięki Bogu On przepchał mnie przez te ostatnie egzaminy bo już myślałem że zawale całe studia, jestem tak psychicznie zmęczony ze nie potrafiłem sie juz uczyć, teraz mam pracę dzięki niemu tez, byle jaką, fizyczną, ale mam. Nie mam przyjaciol, dziś miałem spotkać się z jednym poznanym kolegą ale odwołałem to bo boje sie wyjść z domu mówiąc ze ide gdzies indziej niż do pracy lub sklepu, nigdy tego nie robiłem, wstydze się, inni mężczyźni podniecają mnie bo to inny świat, ja nigdy nie byłem jednym z nich, nie mam prawa jazdy, nie jestem przebojowy, nie umiałem grać w piłkę bo nie miałem nikogo kto by mnie wzial na dwór i nauczył, nie znam sie na niczym, nie umiem majsterkować, jestem niedojdą taką, ojciec mnie kiedyś skrzyczał że nic nie umiem, do dziś to pamiętam, aż się cały rozdygotałem, a kto mnie miał nauczyć, on mi nawet nie powiedział że chłopcy siusiają na stojąco, dowiedziałem sie dopiero jak poszedłem do zerówki, inni chłopcy dziwili się, że siadam na sedesie, i dopiero oni mi pokazali, w ogóle niczego nie umiałem, rodzice do późna ubierali mnie i myli mnie, zęby, w zerówce nie potrafiłem wiązać sznurowadeł, zawsze musiałem prosić kogo innego żeby to zrobił za mnie. Nie nienawdzie swojego ojca ale po prostu nie mam ochoty na budowanie z nim żadnej relacji, on jest dla mnie osobą obcą i on brzydzi mnie, ale zycze mu jak najlepiej. Nie akceptuje siebie, nie jestem nawet z prezencji męski jak inni moi rówieśnicy, nie akceptuje coraz bardziej swojego ciała, dla siebie nigdy nic nie byłem wart, świat mnie odrzucił ale Bóg też nie do konca chyba chce mi pomoc, ile razy sie modlilem zeby to zabrał, albo jakos rozwiązał, a tu nic. Jestem uzalezniony od walenia konia i oglądania pornoli, ale nie homo-pornosów, stosunek dwóch facetów mnie nie interesuje, podniecają mnie normalne filmy bo wtedy mogę na chwile zapomnieć o świecie, podziwiam jacy ci aktorzy porno są męscy i że też chciałbym taki być, należeć do świata mężczyzn, i łęchcę sobie ego przynajmniej na chwilę tą masturbacją, takie mam pocieszenie. Ale juz mi to powoli przestaje dawać pocieszenie, potrzebowałbym tego coraz wiecej i wiecej, a to znaczy jeszcze wiecej wyrzutow sumienia po wszystkim, i jeszcze wieksze przygnębienie potem. A potem czuje sie jakbym juz przegrał całą duszę, ze Bóg mi już nie wybaczy, ze popełniłem celowy grzech jak w Liście do Hebrajczyków pisze, i nie ma już dla mnie odkupienia u Boga, że pójdę do piekła, bo po prostu zrobiłem to bo chciałem, bo chciałem dać sobie trochę pocieszenia. Nie wiem co mam jeszcze napisać, nie wiem co mam zrobić, przecież sie nie zabiję, takiego grzechu bym nie popełnił. Mam nerwice, do tego nie panuje nad masturbacja, nad jedzeniem, objadam sie, nie wiem co mam ze sobą zrobić, chyba pojde do psychiatry. Kiedys odkryłem ze mój brat jest gejem, on sypia z facetami, ja bym tego nigdy nie zrobił, on to ukrywa, ja też to ukrywam, że o tym wiem, dowiedziałem sie w nieuczciwy sposób, czytając jego korespondencję, zresztą on trzyma nawet wbrator w szafie. A ja nie wiem jak dluzej zyc, nie jestem taki poradny i obrotny w życiu jak wszyscy, Bóg jakos sprawił że mam pracę, nie jestem męski, jedna kobieta w pracy ostatnio gadała na mnie że jestem ciuciumajtą, ona miała grupe inwalidzką, nie wiem na co, chyba na głowę, ale papierek od lekarza nic nie zmienia, dziś można chorobą nazwać wszystko. Codziennie Boga prosze zeby mi pomogl przezyc kolejny dzien i jakos sie udaje i w pracy i wszedzie, ale ile ja stresu wycierpię, ze sobie w pracy nie poradze i w ogole, ale na razie sobie jakos radze. Nie moge nawet z nikim porozmawiac bo po pierwsze nie mam nikogo, po drugie nie umiem rozmawiac o takich rzeczach, które dotykaja serce, ja tylko umiem o pogodzie albo o obiedzie. Nie wiem czego oczekuje od tego ze to tu napisałem, nie wierze w żadną zmiane juz teraz zbytnio, nie wiem, wyszło długo a to tylko skrót.
|