Iaan napisał(a):
Querens, napisałeś "A jeśli nawet nasza powinność jest gdzieś pośrodku i nie musimy posuwać się aż do delatorstwa i odrzucania przyjaciół jako pogan, to jak powinniśmy się zachowywać wobec naszych "błądzących" bliskich?" - w podanym przez Ciebie fragmencie nie ma nic o odrzucaniu przyjaciół jako pogan, ale jest powiedziane : niech wam takie osoby będą jak poganie i celnicy. Ale Jezus właśnie do pogan i celników chodził, u celników jadał nawet.
Iaanie,
To prawda, że Jezus ich nie odrzucał, lecz odnosił się do nich jak lekarz do chorych ("zdrowy nie potrzebuje lekarza"). Miłosiernie potraktował kobietę oskarżoną o cudzołóstwo, lecz zalecił jej "nie grzesz więcej!". Ale z drugiej strony, co miałoby znaczyć, by mój przyjaciel - wierzący gej - był dla mnie jak poganin? Czy to nie jest to samo, co staroświeckie "odsądzenie od czci i wiary"?
Iaan napisał(a):
To jest jakieś tajemnicze (i trudne) rozeznanie kiedy kończy się zakres naszych możliwości i pozostaje modlitwa i co w takim momencie robić : spotykać się na kawce w czwórkę, ja z małżonkiem powiedzmy i przyjaciel z partnerem, czy postawić granicę "tolerancji" ...
W istocie podobny problem występuje w "zwykłym" (nie hmx) świecie - vide ostracyzm towarzyski lub społeczny wobec osób "żyjących w grzechu". Oczywiście w wydaniu "popularnym" taka dezaprobata miała i ma zwykle charakter pokazowy i czysto obyczajowy (
nie wypada takiej przyjmować u siebie), jednak dla osób wierzących problem może być analogiczny do naszego.
Na własny użytek skłaniam się do tego, by jakoś towarzyszyć swemu przyjacielowi, dopóki jest w nim wiara, do której można się odwoływać czy to słowem, czy przykładem. Jeśli bowiem zabraknie w jego otoczeniu osób wierzących i jakoś świadczących o Jezusie, to jego wiara może mocno się osłabić. Niech czuje się akceptowany przeze mnie jako człowiek. I niech czuje wspólnotę wiary ze mną. Dopiero na tym gruncie można próbować coś mu przekazać ze swych przekonań.
Inna sprawa z tą "kawką" - tu chyba trzeba uważać, żeby nie przesadzić i by aprobata człowieka nie została utożsamiona z aprobatą stylu jego życia. Choć jeśli jego partner nie jest osobą wierzącą, to byłaby okazja do pewnej intelektualno-religijnej "prowokacji" w pozytywnym sensie. Tak na wypadek, gdyby kwestie wiary miały nie mieć szans pojawić się w ich wspólnym życiu

.