1,5 roku temu mój znajomy zorganizował męską grupę formacyjną i znalazł dla niej ks. koordynatora. Był taki czas, gdy spotykaliśmy się co 2 tygodnie, a był nawet pomysł cotygodniowych spotkań. Niestety, grupa przetrwała zaledwie pół roku. Przez spotkania przewinęło się ok. 20 osób, ale niewielu pojawiało się regularnie. Wydaje mi się, że tych, którzy nie byli na starcie entuzjastami inicjatywy (czyli większość) zraziły daleko zakrojone plany sformalizowania grupy i pomysły konkretnych działań. Mogło się również nie podobać jej zabarwienie środowiskowe, oparte jednoznacznie na pewnym ruchu kościelnym. Wszyscy faceci, którzy pojawili się na spotkaniach byli bliższymi lub dalszymi znajomymi mojego kolegi. Brak reklamy chyba też przyczynił się do upadku grupy. Ks. asystent nie próbował jej ratować z powodu wielu innych obowiązków, a zapewne również dlatego, że to nie on był inicjatorem. Mój znajomy pół roku temu zaangażował się w nowy biznes, co chyba ostatecznie pogrzebało tą grupę. W tej chwili jest ona tylko czasami aktywna na facebooku. Bardzo mile wspominam spotkania i długie rozmowy z wierzącymi facetami, których tam poznałem. Było ciekawie. Z jednej strony mężczyzna, który powinien wstąpić do seminarium, bo czytał Nowy Testament w greckim oryginale. Z drugiej skrajny liberał gospodarczy, który lepiej znał doktrynę liberalizmu, niż niuanse teologiczne, ale był otwarty na ich zgłębianie. Było też mniej jaskrawe "centrum". Poznałem tam wartościowych ludzi i bardzo dobrze czułem się w tym całkowicie męskim towarzystwie.
Z kolei mój proboszcz przed rokiem wpadł na pomysł utworzenia w parafii grupy bractwa św. Józefa. W mej diecezji bractwo jest otwarte na kobiety, ale nasza grupa miała być stuprocentowo męska. Spotkania miały się odbywać co 2 tygodnie. Na przemian miało to być nabożeństwo lub spotkanie formacyjne "na luzie". Na spotkanie organizacyjne, na którym byłem, przyszło chyba 5 osób. Proboszcz bardzo szybko się zapala do różnych inicjatyw, więc zostały nawet uszyte stroje. Niestety, pomysł umarł śmiercią naturalną jeszcze przed minionymi wakacjami. Nie odżył w tegoroczną uroczystość św. Józefa, więc chyba mogę o nim zapomnieć.
Może oddolne inicjatywy męskie są z góry skazane na porażkę?
