„Dla Boga nie ma nic niemożliwego” - pod takim tytułem można znaleźć na internetowej stronie „Gościa niedzielnego” piękno świadectwo homoseksualnej kobiety (
http://gosc.pl/doc/1530632.Dla-Boga-nie ... emozliwego). Naprawdę warto je przeczytać, jak również zapoznać się z komentarzami czytelników. Dwa z nich pozwalam sobie skopiować, bo opinie wyrażone przez ich autorów pokrywają się z moimi przemyśleniami. Chociaż jest w nich spory ładunek melancholii a ja sam uważam się za człowieka pogodnego

, to jednak utrzymująca się deszczowa pogoda wpływa na moje postrzeganie świata

- „ ...Mimo wszystko trzeba starać się cieszyć życiem, prostymi codziennymi zdarzeniami: spacerem, urlopem, tym, że widzę, czuję zapach. To wszystko pomaga przetrwać, bo faktycznie, czasem bardzo boli samotność, udawanie, że jest OK. Kiedy wracasz do tych czterech ścian chce się często wyć. To prawda... też to wszystko już chyba wypłakałem. W samotności, kiedy nikt nie widział. Staram się znajdować pozytywne aspekty tego życia. Ale czasem po prostu wsiadam na rower i jadę opowiedzieć Mu o tym, że mi źle na adoracji albo po prostu w domu, sam na sam z NIM, wypłakać swój żal i rozgoryczenie. Tęsknię za Jego przytuleniem, takim odczuwalnym, fizycznym... ”
- „Od zawsze odrzuceni, niechciani i wyśmiani w szkole, niezrozumiani przez rodzinę.... Przeważnie nie płaczą bo już dawno wszystko wypłakali. Tacy jesteśmy. My ludzie ze skłonnościami...
Najbardziej boli nas świadomość, że jako synowie/córki nie możemy podarować naszym rodzicom radości. Przez życie idziemy sami nie mając dzieci, nie dając wnuków.
I tylko czasem, ktoś coś napisze, opublikuje artykuł i nieśmiało powie: oni urodzili się jako zdrowi ludzie, tylko bolesne doświadczenia z dzieciństwa na zawsze zmieniły ich życie. I tylko my wiemy, że taka jest prawda, że sami nie mieliśmy wpływu na to, co stało się w naszych głowach.
Świat rzuca w nas kamieniami ale my nadal jesteśmy. Każdego ranka nakładamy maskę uśmiechniętego faceta/kobiety i idziemy do pracy, do szkoły, do kościoła. Udajemy, że wszystko jest OK. A potem wracamy do naszych czterech ścian. Tak! do czterech ścian”.