Ja niestety nie mam dobrych doświadczeń jeśli chodzi o dzielenie się z kimś tym problemem. Kiedy, pod koniec liceum, po dosyć długim męczeniu się i noszeniu tego w sobie i wmawianiu, że tego nie ma, zaczęłam rozmawiać na ten temat z bliskimi mi osobami, to reakcje były przeróżne.
Z perspektywy czasu myślę, ze żadna z nich nie była odpowiednia i czułam się potem jeszcze gorzej. Jedna z koleżanek stwierdziła, że mi "pomoże" i zapoznała mnie z dziewczyną, która miała takie same skłonności. Jednym i bardzo ważnym w tej kwestii problemem, co okazało się później, było zupełnie inne spojrzenie tej dziewczyny na te skłonności, ona po prostu dążyła do relacji damsko-damskiej i chciała mnie w nią wciągnąć. Później zwierzyłam się z tego innej bliskiej mi osobie, która kompletnie nie wiedziała co ma mi w tej sytuacji poradzić i była bardzo zdziwiona, w rezultacie jeszcze może temat był poruszany dwa razy, ale nigdy z jej inicjatywy. Ona zaś powiedziała mi tylko, abym spróbowała porozmawiać z taką kobietą, która miała wykształcenie jeśli chodzi o pomoc rodzinom i która mogłaby mi pomóc, ale i tutaj raczej nie było zrozumienia, zostały tylko rozdrapane tematy związane z moją mamą, czy innymi trudnymi relacjami i dalej zostałam pozostawiona sama sobie. Tak, więc rozdrapana i jeszcze bardziej skołowana poszłam na studia (wyjechałam do innego miasta, mieszkałam w akademiku, muszę zaznaczyć, że byłam w pokoju z trzema obcymi dziewczynami), nie wiem czy ten wyjazd był najlepszą czy najgorszą rzeczą, jaką mogłam zrobić, ponieważ to był dla mnie najtrudniejszy i najbardziej bolesny czas w życiu, gdzie wplątałam się w dużo różnych emocjonalnych zależności i dziwnych relacji, z których teraz się dopiero wyplątuje, bo zaczynam rozumieć, że nic nie przynosiły, a szukałam w nich jakiegoś zaspokojenia..udawałam, że tak nie jest, ale tak było, robiłam wszystko, żeby zatrzymać te osoby - dziewczyny/kobiety, przy sobie, jednocześnie kierowana strachem, nic nie mówiłam o moich skłonnościach i uczuciach do nich. W sumie całe moje wysiłki i życiowe decyzje, były kierowane na innych, przez innych, dla innych, aż w końcu, wszystko po prostu dosłownie wybuchnęło i to z taką siłą, że nie wiedziałam co się w okół mnie dzieje, żyłam jakby poza rzeczywistością, pod koniec byłam już w takim stanie, że kiedy różne sytuacje zaczęły mnie przerastać drapałam się do krwi, nie wiedząc, nawet, że tak mocno się drapie. Leżałam i patrzyłam się w punkt, byłam jakby ogłuszona, pod wodą. Na szczęście, od tamtych najgorszych stanów i przeżyć minęło już kilka miesięcy i powoli wracam do siebie z nową wiarą i siłą. Trochę zboczyłam z tematu, bo miało być o coming-outcie.. Generalnie nie mam dobrych wspomnień i praktycznie za każdym razem byłam, albo odrzucana, albo niezrozumiana, albo mówiono mi, że sobie wmawiam, że tak mi się tylko wydaje i wyśmiewano mój problem, a ja po prostu wewnętrznie umierałam i zaczęłam się zastanawiać czy faktycznie tylko mi się nie wydaje.. moje zachowanie jednak ewidentnie wskazywało na coś innego. Emocji i uczuć nie da się przecież oszukać, ale chyba chciałam uciec od nich jak najdalej. W tym czasie zaczęłam też nadużywać alkoholu i innych używek, wiadomo, że w akademiku, gdzie się tylko nie spojrzy jest impreza, więc nie trudno się wkręcić w taki styl życia i jakieś relacje..
Nikogo nie winię za to, że zostałam potraktowana w taki czy inny sposób, ludzie po prostu nie rozumieją, albo nie potrafią pomóc. Też nie obracałam się w towarzystwie takich ludzi, którzy uważaliby to za problem. Myślę, że warto na ten temat rozmawiać, ale z odpowiednimi ludźmi, którzy sami są stabilni emocjonalnie i dojrzali, i nawet jeśli nie znają się typowo na tym problemie, pomogą Ci przez niego przejść, nawet zwykła obecnością, czułością czy delikatnością w tej kwestii. Bo przecież to jest tak delikatna sprawa!!! To jest część nas, nie można tak po prostu tego odciąć, odciąć naszej emocjonalności i uczuciowości, udając, że tego nie ma. To tak jakby uciąć sobie rękę, ale ona cały czas krwawi i może doprowadzić nas do śmierci, kiedy w odpowiednim czasie nie zatamuje się krwotoku! Nikomu tego nie życzę! Każdemu życzę, aby wokół siebie mieli wyrozumiałych i chcących słuchać dobrych ludzi. Bo jak każdy tego potrzebuje!
Trzymajcie się ciepło!:)
|