Drogi bracie w wierze, miło powitać protestanta, bo to w końcu portal dla chrześcijan. Jako osoba heteroseksualna nie wiesz, na czym polegają skłonności homoseksualne oraz przeżywanie wiary takich osób. Poleciałeś w swoim poście schematem, pisząc "Jeśli chcecie wyjść z homoseksualizmu to wyznawajcie grzech Bogu, módlcie się nieustannie by Jezus was zmienił" - skąd Twoje założenie, że użytkownicy tego forum popełniają grzech związany z homoseksualizmem oraz że się nie modlą ?
Większość przebywających tu osób żyje w czystości. Kościół Katolicki wzywa do czystości i odnoszę wrażenie, że podejście protestantów do homoseksualizmu jest o wiele bardziej radykalne i ostre, jak to właśnie zaprezentowałeś (homoseksualizm=grzech). Warto jednak przed podjęciem "ślepej" chęci ewangelizowania wszystkich i nawracania, zapoznać się z konkretnymi osobami i ich życiem. Pomoże Ci w tym książka "Wyzywająca miłość" wydana właśnie przez Więź.
Tego typu post raczej powinieneś skierować do ludzi, którzy przebywają na portalach gejowskich i nie mogą odnaleźć szczęścia, bo nie odnaleźli jeszcze Jezusa. Tu jest wspólnota praktykujących chrześcijan, w większości katolików, przyjmujących Najświętszą Krew i Ciało Jezusa Chrystusa, a to zdecydowanie więcej, niż osoba jakiegokolwiek pastora, chociaż tu jak przypuszczam się nie zgodzisz. Tu są ludzie, którzy bardzo świadomie przeżywają swoją wiarę, tak więc przy całym szacunku Twój post nie jest żadnym jakimś odkryciem czy nowością, dzięki której nie wiem co się wydarzy. Poznaj konkretne osoby homoseksualne, a wiele się dowiesz o życiu. To zdecydowanie trudniejsze, niż napisanie kilku fajnych zdań i wrzucenie linków z youtube.
Co do świadectw, poczytaj sobie również różne inne, mniej medialne jak filmiki na youtube świadectwa osób, które bardzo pragnęły zmienić swoją orientację.
Chciałbym również wprowadzić jeszcze pewne uściślenie, bo przyglądając się takim dyskusjom zauważyłem pewną często stosowaną taktykę czy też skrót myślowy ? Mówiąc o "wyleczeniu" z homoseksualizmu często przyjmuje się, że ta osoba po prostu zaniechała praktyk seksualnych. Używa się czasem stwierdzenia "nawrócony homoseksualista" - oba stwierdzenia na pierwszą myśl sugerują, że ktoś stał się heteroseksualny. Niestety nie ma to wiele wspólnego z prawdą - ja mogę powiedzieć o sobie zarówno jako "wyleczony" czy "nawrócony" homoseksualista, bo nie praktykuję czynów homoseksualnych, wierzę w Jezusa, ale NADAL jestem osobą homoseksualną. Warto spojrzeć na ten aspekt. Dalej, jeśli nawet uznać, że dana osoba prowadzi owocne życie heteroseksualne (szczęśliwa żona, dzieci, itd.), to warto postawić tego typu pytania:
- czy wcześniej była to osoba homoseksualna z bardzo utrwalonymi skłonnościami homoseksualnymi (czyli np. czuła tak od dziecka), czy może była to osoba, które na skutek różnych przygód czy też dramatów (jak np. molestowanie) zaczęła odczuwać tego typu skłonności, ale nie były one zawsze silne - temat musiałbym bardziej rozwijać, natomiast jak każdy wie pod pojęciem osoby homoseksualnej mieści się wiele osób (np. 100% homo od zawsze, ktoś przeżywający tego typu przygody od jakiegoś czasu, itd., osoba biseksualna, która nadal interesuje się płcią przeciwną, itd.) To jest bardzo ważna kwestia do sprawdzenia. O tym również mówi Joseph Nicolosi w swojej pracy nad terapią osób homoseksualnych i sam przyznaje, że jedynie 1/3 jego "pacjentów" przechodzi faktycznie trwałą zmianę - cytat: "Jako psycholog muszę przyznać, że w pewnych przypadkach nie mogę pomóc. Jednak jako katolik powiem, że zmiana zawsze jest możliwa. Przez moją klinikę przewinęło się już kilka tysięcy pacjentów. Obserwuję, że w wyniku prowadzonej przez nas terapii około 1/3 z nich nie doświadcza żadnej zmiany swojej orientacji seksualnej, 1/3 doświadcza znaczącej poprawy, a 1/3 − autentycznej zmiany, uzdrowienia. Część osób z tej ostatniej grupy rzeczywiście już nigdy nie doświadcza żadnych pożądań homoseksualnych, natomiast u części z nich pojawiają się one okazjonalnie, jednak osoby te potrafią je szybko zrozumieć i zapanować nad nimi." - Nicolosi. Co innego zmienic orientację, a co innego "zrozumieć i zapanować nad nimi" - ja tak mam, ale jestem osobą homoseksualną. Dla Ciebie to pewnie nadal kryterium do zmiany, bo nie pasuję do linijki, miarki, jaką mi przygotowałeś, czy tak ?
Nawet jeśli założyć trwałą zmianę, to właśnie, kiedy można uznać ją za trwałą ? Po roku, dwóch, 10 latach? Trzeba założyć jakiś okres weryfikowalności. Moim zdaniem często na tej płaszczyźnie jest wiele nieporozumień i stąd biorą się takie bardzo fajne i medialne hasła o "wyleczeniu". Ale kim była to osoba wcześniej, na ile było to intensywne, na czym polega zmiana i ile lat minęło od rzekomej zmiany - to kwestie kluczowe. Łatwo sobie coś napisać, ale wiedza, fakty i konkretne życiorysy - to podstawa. Ja znam życiorysy konkretnych osób, a nie kogoś tam z youtube.
Sam Bóg oczywiście jest ponad tym wszystkim, ale myślę, że jest niestosownym wrzucanie tutaj tego typu tekstów, ponieważ każdy z użytkowników tego forum modli się, jeśli ktoś nie akceptuje swoich skłonności z pewnością wiele razy korzystał z modlitw y wstawienniczej czy mszy świętej. Sam znam wiele osób, które bardzo usilnie podejmowały zarówno terapie, jak i wiele zabiegów na poziomie modlitwy, duchowości, aby zmienić się - i tak się nie stało. Zostawmy więc wolność człowiekowi, a przede wszystkim Panu Bogu. Rozumiem, że są osoby, które wszystkie osoby homoseksualne by przemieniły na hetero, ale jest to chyba o krok za daleko i stawianie się w roli Pana Boga. Jeśli Bóg będzie chciał komuś dać taką łaskę, to mu ją da. I tyle. Tak jak ktoś ma nowotwór - przepraszam za to porównanie, może niefortunne - i często Bóg nie wysłuchuje takiej prośby. Dlaczego ? Bo może daje zupełnie inne łaski tej osobie, dzięki którym może się uświęcać. Z Listu św. Pawła do Koryntian: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą.” (2 Kor 12, 7). „Oścień dla ciała”- te słowa św. Pawła wskazują na jakiś jego wielki problem. Nie wiemy, co miał św. Paweł na myśli, ale usilnie prosi Boga o uwolnienie go od niego. Jego modlitwa nie została wysłuchana, a przynajmniej nie otrzymał tego, o co prosił. W zamian został obdarzony wglądem, jakim staram się z wami dzielić: nie chodzi o to, aby być doskonałym, ale o to by być sobą. W akceptacji naszej niedoskonałości doświadczamy prawdziwej mocy Boga. Jeżeli nie odrzucamy siebie, ze względu na nasze braki, to właśnie to otwiera nas na Boga. ,,Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.” (2 Kor 12, 7-10)
_________________ Rekolekcje ignacjańskie - bardzo polecam !
|