Dzięki za odpowiedzi.
Po kolei:
Cytuj:
To, że Kościół jest mistycznym Ciałem Chrystusa jest rzeczą niewytłumaczalną, chodzi po prostu o żywą Obecność Boga w Kościele, w tej wspólnocie grzeszników - zawsze grzeszników, do których Jezus woła, że wejdą do Królestwa Bożego, bo "skruszonym i uniżonym sercem Boże nie wzgardzisz". Jeśli serce grzesznika jest skruszone, jeśli grzesznik pragnie Boga i chce kroczyć Jego ścieżkami, ten idzie z pewnością drogą ku Bogu. Tę drogę jak wspomniałeś najkrótszą i najpewniejszą znajdzie w Kościele, w Jego Ciele i Krwi.
Tak wiem, według was wszyscy jesteś grzesznikami i musimy nad sobą pracować, musimy chcieć robić tak, jak przykazane. Jednak nie widzę za bardzo możliwości wyboru, błądzenia i szukania na własną rękę. Albo robisz tak, jak nakazane, albo się oddalasz od celu. Tak widzę Twoją wypowiedź.
Niby mamy wolną wolę, ale tak przedstawiacie swoją religijną wizję świata, że albo idziemy jedną, wąską ścieżką prowadzącą do celu, albo w ogóle się od niego oddalamy. Tu wchodzi jedno z zadanych powyżej pytań: czy naprawdę nie ma takiej opcji, aby człowiek/grzesznik w swojej niedoskonałości podążał za głosem swojego serca, nie podążał jedyną słuszną drogą i mógł dojść do celu? Czy jest możliwe, aby mężczyzna w seksualnym (nie wyłącznie, ale wiecie, co mam na myśli) związku z innym mężczyzną, zaakceptowawszy swoją niedoskonałość i ułomność oraz swoją naturę, nie był skazany na wieczne potępienie, jeśli tylko z natury jest dobrym człowiekiem i stara się takim być? Jeśli odpowiedzią jest "nie", to wybaczcie, ale w tej chwili wasze postrzeganie świata jest ściśle zero-jedynkowe. Rozumiem, że może to być wskazane, jako optymalne rozwiązanie - trudne, ale niezawodne - aby wytrwać w czystości, ale czy macie 100% pewności, że każde odstępstwo będzie miało ten fatalny skutek? Ja z kolei nie lubię skrajności i rozumowań typu "czarny/biały". Ekstrema zawsze są najlepiej widoczne, ale pomiędzy nimi kryje się całe bogactwo różnorodnych możliwości, które warto dostrzegać. Między zero a jeden kryje się nieskończoność możliwości...
Nie wiem, jak to odbierzecie, ale zwyczajnie muszę to napisać. Z tego, co obserwuję, także czytając wasze wypowiedzi w różnych wątkach rysuje mi się jeden obraz:
To forum mogłoby zmienić nazwę na "seks-to-zło.pl" i pewnie mało kto zauważyłby różnicę. Podkreśliłeś mi, jak wielkim grzechem jest grzech seksualny. Tyle się naczytałem o tym, że pożądanie rozbudzają złe duchy krążące nad nami wszystkimi. Seks jest nieczysty. Seks jest zniewoleniem. Seks nie pozwala Ci się cieszyć pełnią życia. Seks męsko-męski jest obrzydliwością. Gdy się kochasz ze swoim facetem (nie, nie przyjacielem i nie, nie uprawiasz seks tylko się kochasz), to Bóg płacze, bo Cie kocha, a Ty działasz wbrew jego woli... Jeśli akceptujesz swoją orientację i to, że kościół odmawia Ci prawa do zawarcia sakramentalnego związku ze swoim ukochanym oraz nie chcesz rezygnować z tego najpiękniejszego dopełnienia głębokiego uczucia, jakim jest seks, to żyjesz w grzechu i spłoniesz. Nie chodzi już tylko o seks męsko-męski. Także damsko-męski i każdy inny. Wasi teologowie poświęcają tyle czasu na roztrząsanie spraw seksualności, że przykazanie "nie cudzołóż" już chyba dawno wysunęło się na prowadzenie w dekalogu i wyprzedziło nawet to najważniejsze - przykazanie miłości. Nie jestem w stanie tego zrozumieć.
Pewnie dlatego jest mu tak ciężko... bo wie, jakie są oficjalne nauczania na ten temat i przyjmuje je jako jedyne prawdziwe... I tu staję się bezradny.
Cytuj:
Twój przyjaciel być może niewiele mówi, bo jak to wytłumaczyć. Są to kwestie duchowe, wewnętrzne, na które czasem brak po prostu ludzkich słów, żeby to wytłumaczyć, zwłaszcza jeśli miałbym to wytłumaczyć "racjonaliście" (sorry za ten skrót

. Trudno to wytłumaczyć, jeśli ktoś oczekuje odpowiedzi zero-jedynkowych. Wiara, duchowość, to wszystko co nie jest ludzkie, nie jest logiczne. Nie da się tego wyjaśnić. Twory ludzkie są logiczne i jeśli coś jest fałszywe bądź nieprawdziwe bardzo łatwo to obalić.
Nie wszystko, co logiczne, musi być ludzkim tworem. Prawa przyrody są obserwowalne. Są niezależne od tego, jak postrzegamy świat i od tego, w co wierzymy. Reguły i formuły matematyczne zdają się też istnieć w jakiejś obiektywnej rzeczywistości, bo wszelkie prawdopodobieństwo działało tak samo, zanim je sformalizowano w języku nauk ścisłych. Tych rzeczy się nie wymyśla. One już gdzieś tam są. Są pierwotne względem nas. To, czy jest coś bardziej pierwotnego to już kwestia gustu, bo nie zależy od naszych zdolności poznawczych.
Symetria, logika i harmonia - to jest nasze pojęcie piękna, ale choć stworzyliśmy te słowa, nie stworzyliśmy tych idei. One już były. Osobiście uważam, że gdyby piękny - symetryczny, logiczny i harmonijny świat miałby być tworem wyższej inteligencji, to byłby wynikiem doskonalszej logiki, być może przekraczającej to, co my znamy i umiemy, ale na pewno nie stałby z nią w sprzeczności. W końcu jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, więc jakże miałby on być nielogiczny?
Po co ja o tym mówię? Bo ja szukam prawdy na swój własny sposób. Nie mam potrzeb wiary, nie jestem w stanie umieścić tego na swojej liście rzeczy istotnych. Nie mam w zwyczaju roztrząsania zagadnień, których wynik jest niezależny od naszych zdolności poznawczych. Wolę zawiesić się w pewnej niepewności (umiejscowić pomiędzy ekstremami) i pozostać tam tak długo, jak mi potrzeba. W tym wypadku przyjmuję, że może Bóg istnieje, a może nie - nie interesuje mnie ta kwestia. Natomiast jeśli jest i faktycznie jest sędzią sprawiedliwym, to będzie patrzyć na mnie jako całokształt. Nie staram się być dobrym człowiekiem, aby zgodnie z zakładem Pascala mieć na wszelki wypadek szansę na wasze niebo. Nie. Po prostu chcę traktować innych tak, jakbym chciał, aby i oni mnie traktowali. To wystarczy, aby dopełnić szczęścia. Dlatego tak bardzo nie rozumiem waszej religijnej zero-jedynkowości: albo robisz dobrze, albo źle.
Dalej...
Cytuj:
Określiłeś się jako "racjonalista"
Nie prawda. Wy mnie tak określiliście. Zdaje się, że macie już nawet predefiniowany zestaw wyobrażeń i być może nawet uprzedzeń do tego typu ludzi. W szczególności nie podobają mi się wyobrażenia niektórych z was, dotyczące moralności wszelkiego rodzaju ludzi niewierzących.
Cytuj:
(przepraszam bo to może zalatuje ironią i sarkazmem, ale nie taka moja intencja!)
Nie odebrałem tego w ten sposób. Wiem, że na swój sposób życzycie mi dobrze. Tak jak matka, która wciąż życzy mi znalezienia dziewczyny.
Cytuj:
Nieumiem Ci odpowiedzieć na twoje pytania, troche ich nie rozumiem.
Troszkę nadałem im kontekst w tej wypowiedzi, więc może odpowiedz tak, jak rozumiesz.
Cytuj:
Pozwól że ja zadam pytanie "z ludzkiego punktu widzenia":
Czy jeśli kochamy drugiego człowieka pragniemy szczęścia dla siebie??? czy właśnie dla tej drugiej osoby???
Myślę, że odpowiedź jest kilka razy wymieniona w moim pierwszym wpisie. Raz tylko wspomniałem, że fajnie by było, aby jego szczęście było połączone z moim.
Mam nadzieję, że nie wywalicie mnie za to, co napisałem

.
Pozdrawiam.
PS: do wpisu intelligo odniosę się później. Jest co czytać i pewnie nad czym myśleć.