chrzescijanin-homoseksualny.pl http://www.chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/ |
|
Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? http://www.chrzescijanin-homoseksualny.pl/forum/phpBB3/viewtopic.php?f=6&t=426 |
Strona 1 z 2 |
Autor: | perelka26 [ sobota 05 paź 2013, 18:03 ] |
Tytuł: | Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Mam 27 lat. Życie przed sobą, wszystko albo już trwa albo się zaczyna. A ja jedną nogą tu na ziemie, a dugą po tamtej stronie. Śmierć idzie krok w krok za mną. Często o niej myślę. Nie jestem inicjatorem takich rozważań, samo przychodzi. Czy też tak macie? |
Autor: | nowyuzytkownik7 [ sobota 05 paź 2013, 21:15 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Wstrząsnęły mną kiedyś słowa, że lepiej być ciepłym albo zimnym, ale nie obojętnym. Ja cały czas się takim pośrednim właśnie czuję. I śniło mi się, że umarłem i poszedłem na sąd. Na środku piedestału stała Maria z koroną na głowie, a po jej bokach stali Jezus i Św. Piotr. I tak naradzają się, naradzają, i Maryja stwierdza, że nie wiedzą co ze mną zrobić, bo nie wiedzą jaki ja w końcu jestem i odsyłają mnie z powrotem abym się określił... No i się obudziłem wtedy. Zdecydowanie nie odczułem tego snu jako natchnienia płynącego z Niebios, choćby dlatego, że nic się w tym śnie nie zgadzało - Maryja przeprowadzająca sąd i decydująca co ze mną będzie i ten pomysł z odesłaniem z powrotem do żywych ![]() Ale takie myśli często się u mnie pojawiają, głównie gdy kładę się spać z poczuciem bezradności i braku sił. Cały czas mam wrażenie, że robię wszystko po najmniejszej linii oporu, a trzeba by bardziej. Że powinienem to czy to zrobić lepiej, a zrobiłem jak zwykle. Niby nie zrobiłem nic złego, nie popełniłem grzechu ciężkiego, ale nie rozwinąłem talentów należycie. Mam ich cały czas tyle samo, nie wykorzystuję otrzymanych możliwości. A ile razy myślę, że miałem po prostu fuksa, że z czymś sobie poradziłem, bo jakby okoliczności wspomagające nie wystąpiły, to bym nie podołał. I tak sobie myślę wtedy przed zaśnięciem, że jakbym właśnie teraz umarł, to bym nie miał co Jezusowi powiedzieć - bo ani mi klękać, płakać i błagać o wybaczenie, ani mi mieć nadzieję otrzymania pochwały za to czego w życiu dokonałem. Tak się czuję, jakby to było zupełnie obojętne, czy ja tu jestem, czy mnie nie ma. Jakbym miał ulec anihilacji i nikt by nie zauważył, że kogoś brakuje... Studiuję medycynę (pozdro dla dr.J.Inspe ![]() Mama każe powiedzmy pozmywać. No ale mam dużo nauki no i nie zrobię tego. I usłyszę, że jestem niedołęgą życiowym i że w życiu sobie nie poradzę, bo ludzie mają żony, dzieci, ciężką pracę i dają radę. I najlepiej, żebym się nie żenił, bo ta baba nie będzie miała ze mnie żadnego pożytku (tu akurat mama nie wie ile ma w tym racji, hehe). A jak mnie to irytuje, że dla niej takie rzeczy jak sprzątanie bywają jakby wręcz istotą życia. A to przecież marność nad marnościami... No i porobię coś w domu, w ramach przerwy od nauki, mama zadowolona, a ja nie, bo to przecież nieistotne pierdoły są. A może lepiej było zrobić drzemkę i zregenerować siły do nauki. I ani się nie pouczę jakby należało, ani w domu nic nie zrobię. Wszystko na pół gwizdka bo sił i czasu ciągle brak. Tak jakoś wszystko nijako... Bo co ja teraz sobą reprezentuję? Całe życie się uczę i uczę, a nic na razie z tego nie ma. Umrę dziś i co powiem? Że umiem narysować Cykl Krebsa? Zupełnie nie mam poczucia, że robię coś istotnego w życiu. Nie czuję tej perspektywy bycia lekarzem i niesienia pomocy. Bo kiedy to będzie? Za 5, 10 lat, zanim jeszcze specjalizacja, i skończy się ten etap nauczania na rzecz wykorzystywania wiedzy w praktyce? A jak umrę dziś, a nie za 60 lat? Nie chodzi mi o to, że chcę koniecznie dokonać jakiejś wielkiej rzeczy i to natychmiast. Wiadomo, że najważniejsze są zwykłe, drobne, codzienne sprawy. I ja nie umiem odnaleźć się w tej zwykłej codzienności, żyć tak, aby mieć poczucie, że dobrze ją wypełniam. Jak w tekście COMY "Trudno to zrozumieć lecz nic nie daje siły by żyć". I mam straszne poczucie, że to się nie zmieni. Że nie przybędzie mi już sił aby żyć bardziej. Czas przelatuje mi przez palce, życie płynie i nic się nie zmienia, a ja tylko czekam i czekam na coś, co się wydarzy, co doda mi sił i sensu, a to się nie dzieje. I mogę umrzeć w każdej chwili, a ja czekam... P.S. Strasznie to chyba nieskładne... I po co ja to w ogóle pisałem... |
Autor: | Iaan [ sobota 05 paź 2013, 21:32 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Perełka, są dwie możliwości : albo jesteś osobą, która myśli o smierci o bo nic jej na tym świecie aż tak nie trzyma (wtedy gratulacje : nie jesteś do niczego z dóbr doczesnych przywiązany, a więc zdobywasz niebo idąc logiką Ewangelii ), albo przechodzisz taki okres w swoim życiu i tyle. Tylko żeby to myślenie o śmierci, o przyszłym życiu w niebie nie zasłonilo życia na ziemii - nie bylo usprawiedliwieniem do nierobienia nic więcej aniżeli już robisz wspaniałego w swoim zyciu. Nie martw się tak czy inaczej ![]() |
Autor: | titud [ sobota 26 paź 2013, 18:43 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Z racji mojego podejścia do życia takie myśli towarzyszą mi niemal bez przerwy. Kiedyś, jeszcze w trakcie ciężkiej depresji myślałem o śmierci jako "wybawieniu" od cierpień doczesnych. Kilka miesięcy temu miałem wypadek w którym mogłem zginąć, a jednak coś chciało żeby tak się nie stało. Od tego momentu bardziej doceniam wartość życia i boję się śmierci. Żyć też się boję, ale chcę. |
Autor: | david262 [ piątek 08 lis 2013, 01:37 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
mnie się zdarza myśleć zwłaszcza na pogrzebach gdy wiedzę jakie życie jest kruche, ale też z ciekawości jak będzie w niebie - bardzo chcę tam pójść |
Autor: | Kreatywny_A [ piątek 15 lis 2013, 22:37 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Trochę to głupie, ale ja kiedy byłem młodszy to bardzo często myślałem o śmierci. Mając 12-15 lat myślałem o tym, że lepiej byłoby umrzeć niż żyć. Zawsze coś mnie trzymało, bo co by powiedziała moja rodzina, gdybym się po prostu zabił? Ale czy w ogóle miałbym odwagę na taki czyn? Raczej nie. Wszystko szło tak, że raz było dobrze, a raz źle. Najgorsze jednak było to, że myślałem o śmierci, bo nie miałem nikogo z kim mógłbym porozmawiać. Aż tu nagle zdobyłem taką pewną osobę, która mnie w pełni akceptowała i nawet bardzo dużo pomogła. Tylko niestety nasze drogi się rozeszły. Brakuje mi ten osoby, ale to nauczyło mnie żyć. Teraz mam wielką wolę życie, bo czasami jest źle niż kiedyś, ale wiesz co? Ja żyję dla innych ludzi. Pomaga mi nawet zwykła praca z dziećmi autystycznymi, gdzie jestem wolontariuszem. Życiu nadaję sens coś, co robimy dla innych. Nie mogę powiedzieć, że chcę umrzeć, ponieważ jest jeszcze sporo rzeczy, które muszę zrobić - a te rzeczy są w szczególności dla innych ludzi. Warto żyć, bo niekiedy Bóg potrafi tak pomieszać w życiu, że naprawdę będziemy kiedyś szczęśliwi. |
Autor: | nowyuzytkownik7 [ sobota 16 lis 2013, 01:09 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Ehh... No i ot co. "Ja żyję dla innych ludzi". Dla mnie samego... nic mi się czasem nie chce. Żyć mi się nie chce - może już nie w sensie myśli samobójczych, takie myśli już zdecydowanie rzadziej i inaczej one wyglądają niż kiedyś, ale.. tak po prostu być porządnym człowiekiem mi się nie chce. Uczyć mi się nie chce, słuchać muzyki mi się nie chce, wytrzeć kurzy u mnie w pokoju mi się nie chce, po prostu wstać z łóżka czasem mi się nie chce... Wiara, że to wszystko kiedyś nabierze jakiegoś sensownego wymiaru trzyma mnie przy życiu, ale tak często robię wszystko po najmniejszej linii oporu, mimo, że w sumie mam czas i siły zrobić lepiej. Ale mi się nie chce (i główna sprawa, bo dla rodziców - przecież to "inni ludzie", nie ja, ale mi się nie bardzo chce chcieć ;/). |
Autor: | lukasz [ środa 04 gru 2013, 21:36 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Owszem, towarzyszą mi myśli o śmierci, jednak bywają one oczywiście ![]() ![]() Niekiedy jednak rzeczywiście podchodziłem do życia pesymistycznie, myśląc o śmierci, ale samobójstwo nie wydało mi się dobrym rozwiązaniem, bo popełniając je, zadaję sobie juz cierpienie, zostawiam bliskich ludzi, a na pewno skazuję się na potępienie .... No ale skoro Bóg nas stworzył do życia tu, powinniśmy jak najlepiej wykorzystać nasz los ![]() |
Autor: | willow [ piątek 06 gru 2013, 14:15 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Mi towarzyszą od dawna. Teraz coraz częściej. W sumie nie odstępują mnie na krok. Bo i nie widzę sensu życia. Jestem wierząca, a zarazem już jestem podobno grzesznikiem. Po co więc ciągnąć żywot narażając się na stoczenie jeszcze bardziej kiedy po prostu można siebie "uratować" kończąc teraz? |
Autor: | fjern [ poniedziałek 09 gru 2013, 02:58 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Willow, w innym poście napisałem Ci, że samobójstwo to żadne rozwiązanie. Nikogo nie uratujesz. Gorzej- pójdziesz prosto do piekła, bo po śmierci nie zdążysz się wyspowiadać i otrzymać rozgrzeszenia. W tamtym poście się rozpisałem, tutaj nie będę się powtarzać. A skoro już piszę w tym poście, to wyżalę się, jak sobie wyobrażam swoją śmierć. - będzie to śmierć w wieku jakichś 65 lat, zimą, w biedzie, brudzie, smrodzie, głodzie, zimnie i wigloci, w dodatku z grzybem na ścianie, o ile będzie jakaś ściana. Będzie mnie wszystko okropnie boleć, szczególnie kręgosłup, który już teraz daje się we znaki. Nie będę miał ani pieniędzy ani siły wyjść do apteki. Możliwe, że oślepnę i ogłuchnę. Znieczulica spowoduje, że nie będę mógł liczyć na życzliwość obcych ludzi. Nie będę miał znajomych ani dzieci, wszyscy inni umrą przede mną, więc moje ciało, odnalezione ze względu na smród rozkładającego się ciała, wezmą do uniwersytetu medycznego dla studenciaków i nikt nie przypilnuje, żeby zrobiono mi katolicki pochówek. No i wpadłem w zły humor. :-/ |
Autor: | xyz [ poniedziałek 09 gru 2013, 03:22 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Nie upadajcie na duchu:-) PIEŚŃ IX. Jan Kochanowski przyszedł mi na myśl: "Nie porzucaj nadzieje,. Jakoć się kolwiek dzieje: Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,. A po złej chwili piękny dzień przychodzi". Trzeba przeżyć to życie jak najlepiej, lęk i tak nie zmieni tego, co ma nadejść. Nawet jeśli (odpukać w niemalowane) śmierć na starość będzie w strasznych warunkach, to trzeba wypić ten kielich. Trzeba będzie przez to przejść. Analizowanie już teraz przyszłości przysporzy depresji w życiu bieżącym. Tu i teraz trzeba żyć, kochać siebie i innych ludzi. Bardziej sprawą frapującą jest stan po śmierci, i tu jest wielka niewiadoma.Piekło, Niebo, Czyściec czy koniec, jak sądzą ateiści. Poza tym znam kogoś, kto umarł, tak że odnaleziono rozkładające się ciało w pustym mieszkaniu. Ta osoba miała wielu znajomych, a nawet dalszą rodzinę. |
Autor: | jarko21 [ wtorek 10 gru 2013, 23:35 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Witajcie kochani, Troszkę w końcu się wygadam, mi też w życiu zdarzało się mieć myśli samobójcze, ale już wiem, że to nie jest wyjście, a wręcz przeciwnie jest to wejście do piekła miejsca wiecznego potępienia i bólu. Miałem i mam w życiu chwile załamania, szczególnie rani mnie fakt, że ojciec nie jest zemnie zadowolony. Zawsze byłem pod kloszem nie wolno ci tego tamtego, nigdzie nie wyjdziesz, zrób to, tamto, dlaczego to jest nie zrobione, na niczym Ci nie zależy, gdzie tak długo byłeś itd., może z tym, że nie mogłem wyjść do klubu ze znajomymi, to na jedno dobrze bo i może bym wpadł w jakieś nałogi, a tak prócz picia okazyjnie alkoholu dzięki Bogu innych używek nie stosuję. Z drugiej znowu strony ograniczenie do spotkań spowodowało brak więzi z rówieśnikami, po prostu nie miałem kontaktu z kolegami, bardzo się to na mnie odbiło w technikum, miałem mało chłopaków w klasie i z żadnym nie potrafiłem nawiązać wspólnego tematu, bałem w ogóle się odzywać i kontaktu z nimi ponieważ uciekali z lekcji, spożywali alkohol, palili, przeszkadzali nauczycielom itp.. Skoro się nie mogłem dogadać chłopakami to zacząłem kolegować się z dziewczynami dodam jeszcze, że mam taką nie typową urodę i zawsze podobałem się dziewczyną, i jak widziałem inni po prostu mi tego zazdrościli , od tamtej pory bardzo zrobiło się nieprzyjemnie, byłem przezywany idt., miałem dużo znajomych w tej szkole z poprzednich szkół z którymi się lubiłem, ale jakoś to wszystko co słyszałem od ludzi bardzo mnie bolało i zamknąłem się w sobie. Nikomu o niczym nie mówiłem, że takie rzeczy mają miejsce, tłumiłem to w sobie, bardzo ciężko było mi chodzić do tej szkoły, w tamtym czasie miałem bardzo dużo myśli samobójczych. Z roku na rok było coraz gorzej, dodatkowo kierunek który wybrałem nie spełniał moich oczekiwań i na początku 3 kl. podjąłem własną decyzję i namówiłem moją mamę (oczywiście o całych zajściach nic nie wiedziała, ale wiedziała, że kierunek na który chodziłem bardzo mi się nie podobał) postanowiłem się przepisać do innej szkoły, to była moja pierwsza ważna decyzja, i uważam ją jak na razie jedną z najlepszych w życiu. Wszystko się zmieniło o 360 stopni, dzięki tej decyzji uwierzyłem w siebie, że i od tego czasu postanowiłem być odpowiedzialny za siebie, uświadomiłem sobie, że mam po co żyć a ta jedna decyzja tyle zmieniła, a ile takich decyzji mogę podjąć w życiu. Dotarło do mnie, że samobójstwo by niczego nie rozwiązało, że nie jestem gotowy na śmierć. W międzyczasie jeździliśmy na msze uzdrawiające do Krakowa prosić o dar zdrowia dla mojego młodszego brata, który jest niepełnosprawny, i tam słyszałem wile uzdrowień z myśli samobójczych, z chorób jakie ciążyły na pokoleniach, po samobójstwach w rodzinie, również wygłoszone kazania w których była mowa o samobójstwach i to dało mi do myślenia. Te msze były bardzo budujące świetna atmosfera prowadził je ksiądz Reczek i siostra Stanisława. Dawno już nie byłem na tej mszy, muszę się wybrać ![]() ![]() |
Autor: | bejbi [ środa 11 gru 2013, 19:26 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
do któregoś momentu w życiu, chyba non stop, czułam się jak z własnym cieniem, nie nastąpił nigdy jakiś wielki boom, który nagle urwał to, ale chyba raczej suma małych drobnych radości, które pozwoliły mi zacząć szukać ich na własną rękę, jeśli nie przychodzą same. były też chwile gdy ewidentnie czułam, że Bóg daje mi coś żebym otworzyła oczy, najczęściej jakiegoś człowieka na mojej drodze, który potrzebował akurat mnie. |
Autor: | marcin_991 [ środa 18 gru 2013, 19:58 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Na chwilę obecną to tylko myśl, która czasem pojawia się w głowie. Pytanie to kieruję szczególnie do księży przeglądających to forum. Mianowicie: Czy można zabić sie z miłości do Boga i dla Niego? Czy po takiej decyzji poprzedzonej szczerą spowiedzią można do Niego trafić?? Co dzieje się z samobójcami, co na to Biblia? Nie mam już czasem sił, chcę tylko do Boga, do mojego Ojca, od Niego dostałem życie, które chce mu oddać. Nie wiem jak wytłumaczyć co dokładnie czuję... Prosiłbym o odpowiedzi... |
Autor: | jarko21 [ środa 18 gru 2013, 21:21 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Przed chwilą czytałem sobie fragmenty Starego Testamentu i trafiłem na taki fragment w Księdze Koheleta: Cytuj: Cieszyć się trzeba z życia w młodości
Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się rozwesela za dni młodości twojej. I chodź drogami serca swego i za tym, co oczy twe pociąga; lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg! Więc usuń przygnębienie ze swego serca i oddal ból od twego ciała, bo młodość jak zorza poranna szybko przemija. |
Autor: | marcin_991 [ czwartek 19 gru 2013, 20:58 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Dziękuję za ten piękny cytat, ale jak mam się cieszyć, kiedy ból i rozpacz rozrywa me serce, życie przesadnie męczy i chcę już spocząć w Bogu? Wiele złych rzeczy mnie w życiu spotkało, bardzo wiele, które spowodowały zmiany w psychice, nie daję rady już z nowymi cierpieniami, szczególnie gdy rozpada się coś co było mi najbliższe, okazuje się że mój partner się mną bawi, znajomy ksiądz znając sytuację poleca mi zerwać z nim jak najszybciej kontakt by nie było z tego jeszcze więcej cierpienia. Mam najzwyczajniej dość. Jedynie w Bogu, Was i w tym księdzu moja nadzieja. Ale nie mam się komu wypłakać w ramię, i do kogo się przytulic tak po ludzku. Życie boli, a samotność zabija. Dziękuję Wam za to że jesteście, mam nadzieję że wspieracie. Marcin. |
Autor: | jarko21 [ piątek 20 gru 2013, 20:05 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Musisz sobie wszystkie rzeczy które robisz w życiu podzielić na dobre i złe i na pewno nie jest dobrą drogą myślenie o samobójstwie. Otóż samo planowanie popełnienia ciężkiego grzechu wyklucza spowiedź którą wcześniej by odbyłeś, ponieważ przystąpiłeś by do spowiedzi z zamiarem popełnienia grzechu wołającego o pomstę do nieba Cytuj: w Biblii samobójstwo jest równoznaczne z morderstwem, jednak jest to morderstwo dokonane na sobie samym. Jedynie Bóg ma prawo decydować, kiedy i jak człowiek umrze. Ważenie się na swoje własne życie jest, według Biblii, bluźnierstwem przeciwko Bogu. I nie nam jest dane osądzać czy trafisz do nieba czy do piekła, bo to wie tylko sam Bóg. Ojciec dał nam wskazówki jakimi się mamy kierować w życiu, są nimi "Przykazania" i analizując je wyraźnie mówią, że człowiek który popełnia samobójstwo popełnia grzech śmiertelny. Nie powinieneś z góry przekreślać swojego życia gdyż każdy z nas grzeszy i nikt nie ma życia usłanego różami. Wiem, że to wszystko co się dzieje w Twoim życiu Cię przytłacza również to, że jesteś sam i nie masz z kim porozmawiać, naprawdę wiem co to znaczy samotność ale ufam Bogu i wierzę, że to się zmieni. Staram się wypełniać wolę Pana. Na ostatniej spowiedzi poznałem wspaniałego kapłana z którym mogłem porozmawiać na tematy mojego życia, jest on pierwszą osobą z którą o takich tematach rozmawiałem, przez tyle lat dusiłem to w sobie i mnie to przytłaczało. Od tej spowiedzi zacząłem inaczej patrzeć na świat. Nie wolno się poddawać, bo szatanowi o to tylko chodzi by udręczyć człowieka aby nie widział wyjścia z swojej sytuacji, ale pamiętaj zawsze są jakieś wyjścia ewakuacyjne, jedne cię szybciej poprowadzą do miejsca gdzie będziesz czuł się bezpiecznie, a drugie będą dłuższe ale to nie znaczy, że nie dotrzesz do celu, musisz żyć nadzieją. Po Twoich postach widać, że widzisz to zło które cię ciągnie do takiego myślenia, tylko musisz zebrać siły i powiedzieć "STOP, Bogu się to nie podoba". Ksiądz który Cię prowadzi lepiej zna Twoją sytuacje niż ja i ja mogę tylko opierać się na tym co piszesz, więc jeśli ksiądz coś Ci doradza to pewnie dobrze, chyba, że się nie rozumiecie to musisz zmienić kapłana. Postaraj poszukać u siebie dobrych stron życia, a nie tylko się skupiać na złych lub gdybaniu, bo czasem te złe nie są naprawdę takie złe, "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" Życzę Ci tego z całego serca. Trzymaj się Marcinie i oczywiście, że Cię wspieramy w modlitwie. |
Autor: | leonardo [ sobota 01 lut 2014, 23:29 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Tak, towarzyszą mi myśli o śmierci, ale raczej nie w takim sensie, o który tu chodzi. Nigdy nie myślałem o samobójstwie. Natomiast stosunkowo często zdarza mi się myśleć o śmierci jako o czymś, co mnie kiedyś spotka. O tym, jak ta chwila będzie wyglądać. Co będzie po niej? Czy w jakiejś postaci moja osoba będzie trwała? (dusza?) Czy może już na zawsze nastąpi nicość? Zdarza mi się miewać również refleksje o tym, co można z większą pewnością przewidzieć - o tym, co stanie się z ciałem po śmierci. W jakiś przedziwny sposób pociąga mnie wizja, że to ciało, które dziś posiadam, kiedyś w taki czy inny sposób ulegnie zniszeniu - zostanie spalone, bądź się rozłoży. Wiem, że to dosyć brutalne i makabryczne, ale właśnie takie myśli o śmierci, jako o nieuniknionych kolejach losu, które każdego czekają, towarzyszą mi od czasu do czasu. |
Autor: | Iaan [ sobota 01 lut 2014, 23:45 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Ja myślę bardziej w kontekście tego, czy jestem na takową śmierć przygotowany. Nie zakladam że po śmierci będę w nicości, choć to że nie wiem co będzie, jak będę percypował ten stan "po" (czy będę?) mnie przeraża , zwłaszcza gdy jakies dolegliwości fizyczne mnie męczą, włącza się mój hipochondryzm i myśli o śmierci się nasuwają. Czasem dochodzę do ciekawych wniosków - np. że nie zmarnowałem swojego krotkiego życia, że tyle juz zobaczyłem więc jestem pogodzony. Prosto jednak mowic o śmierci hipotetycznie, trudniej byc pogodzonym w momencie gdy czlowiek cierpi konanie.... |
Autor: | perelka26 [ niedziela 02 lut 2014, 23:26 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Moje pytanie nie miało podtekstu samobójstwa. Raczej interesowało mnie to, czy towarzyszy wam ta myśl, czy zwyczajnie o niej myślicie i jak często? |
Autor: | Iaan [ piątek 07 lut 2014, 00:03 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Jak widać nawet papieżowi Franciszkowi towarzyszy ta myśl : http://gosc.pl/doc/1875658.Modlcie-sie- ... w-Kosciele |
Autor: | perelka26 [ poniedziałek 10 lut 2014, 20:53 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Dzięki za te słowa Papieża |
Autor: | Kordian [ sobota 22 lut 2014, 03:16 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Jak już pisałem w innym wątku - myśli samobójcze towarzyszą mi już prawie 3 rok bezustannie w mniejszym bądź większym nasileniu. Na początku bałem się ich, później doprowadziłem się do takiego stanu, że przywoływanie myśli samobójczych zaczęło sprawiać mi ulgę i przyjemność... Jestem stety/niestety zbyt tchórzliwy by dokonać samobójstwa. Miałem wile okazji by przemyśleć to wraz z Bogiem i nieraz dochodziliśmy do wniosku, że ja tak naprawdę nie chcę się zabić, tylko nie chcę tak żyć dalej z tym piętnem homoseksualizmu i potępiania siebie. Mam świadomość tego, że one nie zniknął tak szybko, a wręcz prawdopodobne jest, że się nigdy ich nie pozbędę. Co spowiedź wyznaję spowiednikowi to, że miałem takowe myśli - tyle chociaż mogę zrobić, by przeprosić Pana, że tak Go zawodzę w tej kwestii, że dałem destrukcyjnym myślą przyzwolenie, by zagościły na dobre w mojej głowie i w moim życiu. Mam poczucie zła jakie one wyrządzają we mnie, jak mnie oddzielają od Pana, jednakże nie potrafię wprowadzić konkretów by to zmienić, chociaż nie raz próbowałem... |
Autor: | Łukasz [ niedziela 23 lut 2014, 15:02 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Kordianie, ja jako tako myśli samobójczych nigdy nie miałem, ale nerwica, depresja, pustka, owszem, najważniejsze, żeby nie zostawać z tym sam na sam. Jak na razie nie znalazłem celu życia, ale mam nadzieję, że kiedyś tę prawdę poznam.... Wierzę, że w końcu na coś tu jestem. Przyjmę to, co przyniesie życie, co ma być to będzie, tego przecież nikt nie wie. Nie warto się tym dłużej zadręczać, bo to tak nic nie zmieni. Trzeba pokazać życiu, że mimo, że życie daje ci setki powodów do płaczu, trzeba pokazać, że jest miliony powodów do uśmiechu. To wg bardzo ważne. Cieszyć się nim. Mimo wszystko, mimo, że czasem trudniej... |
Autor: | hope [ czwartek 11 wrz 2014, 16:40 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
perelka26 napisał(a): Mam 27 lat. Życie przed sobą, wszystko albo już trwa albo się zaczyna. A ja jedną nogą tu na ziemie, a dugą po tamtej stronie. Śmierć idzie krok w krok za mną. Często o niej myślę. Nie jestem inicjatorem takich rozważań, samo przychodzi. Czy też tak macie? Bez przerwy... ![]() |
Autor: | AlexFromPoland [ czwartek 11 wrz 2014, 17:03 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Memento Mori ![]() |
Autor: | hope [ czwartek 11 wrz 2014, 20:36 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
AlexFromPoland napisał(a): Memento Mori ![]() Zacytuj coś proszę... Niestety, ludzie zafascynowani śmiercią w końcu popełniają samobójstwo... Robin Wiliams... Stachura... Tego i ja się realnie obawiam. Tobie pewnie chodził o klasyczne Memento Mori... Ale to logika Kościoła, który został zamordowany:-( |
Autor: | Poszukujący89 [ niedziela 14 wrz 2014, 11:09 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Swego czasu zdarzało mi się myśleć o niej często. Ale czuję, że sporo czeka mnie jeszcze wyzwań na drodze życia, że śmierć zeszła na bardzo odległy plan. |
Autor: | hope [ niedziela 14 wrz 2014, 21:36 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Poszukujący89 napisał(a): Swego czasu zdarzało mi się myśleć o niej często. Ale czuję, że sporo czeka mnie jeszcze wyzwań na drodze życia, że śmierć zeszła na bardzo odległy plan. Tak powinno być. |
Autor: | Tomek [ środa 24 wrz 2014, 20:39 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Gejestwo to jeden problem, a natręctwo myśli samobójczych to drugi: Tak daleko to poszło, że obmyślam sobie cały scenariusz - łącznie kto powinien pierwszy znaleźć ciało i jaka piosenka ma grać na pogrzebie. To takie przerażająco chore, że nawet chciałem iść do Psychiatry. Zawsze jest jednak lęk - czy Pan Bóg przyjmie Samobójce do Nieba. Myślę, że gdybym miał Przyjaciół z którymi wyjdę do kina, na molo czy na pizze było by lepiej ze mną. Obiecałem, że dam sobie trochę czasu by zawalczyć o siebie. Na śmierć jest jeszcze czas... |
Autor: | hope [ środa 24 wrz 2014, 22:06 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Tomek napisał(a): Gejestwo to jeden problem, a natręctwo myśli samobójczych to drugi: Tak daleko to poszło, że obmyślam sobie cały scenariusz - łącznie kto powinien pierwszy znaleźć ciało i jaka piosenka ma grać na pogrzebie. To takie przerażająco chore, że nawet chciałem iść do Psychiatry. Zawsze jest jednak lęk - czy Pan Bóg przyjmie Samobójce do Nieba. Myślę, że gdybym miał Przyjaciół z którymi wyjdę do kina, na molo czy na pizze było by lepiej ze mną. Obiecałem, że dam sobie trochę czasu by zawalczyć o siebie. Na śmierć jest jeszcze czas... Tomku, jesli Cie to uszczesliwi, to chetnie z Toba wyjde wyjdę do kina, na molo czy na pizze... ![]() |
Autor: | AlexFromPoland [ środa 24 wrz 2014, 23:26 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Szybko skutkują modlitwy tego forum ![]() |
Autor: | Kapelan [ czwartek 25 wrz 2014, 20:58 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
AlexFromPoland napisał(a): Trzymaj się, Tomaszu ! No pewnie, że się musi trzymać! Umierać dla mrzonek? Tylko Szatan może tak namotać, by człowiek chciał się zabić ![]() |
Autor: | Kapelan [ czwartek 25 wrz 2014, 21:03 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
hope napisał(a): Tomku, jesli Cie to uszczesliwi, to chetnie z Toba wyjde wyjdę do kina, na molo czy na pizze... ![]() A nie lepiej zacząć od Mszy Świętej z udzieleniem Sakramentu Chorych na Wasze zranione dusze i ciała? To tylko taka luźna propozycja ![]() Ps. A to tak tu można? Temat o śmierci, a tu o pizzy... (no chyba, że zatruta) |
Autor: | hope [ czwartek 25 wrz 2014, 23:13 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Kapelan napisał(a): hope napisał(a): Tomku, jesli Cie to uszczesliwi, to chetnie z Toba wyjde wyjdę do kina, na molo czy na pizze... ![]() A nie lepiej zacząć od Mszy Świętej z udzieleniem Sakramentu Chorych na Wasze zranione dusze i ciała? To tylko taka luźna propozycja ![]() Ps. A to tak tu można? Temat o śmierci, a tu o pizzy... (no chyba, że zatruta) "jest jednak lęk - czy Pan Bóg przyjmie Samobójce do Nieba. Myślę, że gdybym miał Przyjaciół z którymi wyjdę do kina..." To nie taki głupi ani chyba nielogiczny ciąg skojarzeń... Mnie do myśli "S" prowokują np. zakupy, tłum w markecie, przechodnie na trotuarze... Szczególnie, gdy jeden człowiek "ma" drugiego, blisko, osobę do rozmowy, wymiany myśli, pogadania, pośmiania się, wyluzowania, oderwania od swoich problemów. |
Autor: | hope [ czwartek 25 wrz 2014, 23:23 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Kapelan napisał(a): hope napisał(a): Tomku, jesli Cie to uszczesliwi, to chetnie z Toba wyjde wyjdę do kina, na molo czy na pizze... ![]() A nie lepiej zacząć od Mszy Świętej z udzieleniem Sakramentu Chorych na Wasze zranione dusze i ciała? To tylko taka luźna propozycja ![]() Ps. A to tak tu można? Temat o śmierci, a tu o pizzy... (no chyba, że zatruta) Propozycja najlepsza na świecie... Dopytam tylko, naprawdę nie wiem, czy wyglądającym zdrowo, jak konie, ludziom może kościół udzielać Sakramentu Chorych? Gdybyś usłyszał, w jakiej konstelacji duchowej może ktoś funkcjonować, nie uwierzyłbyś może... Np. poza dużymi centrami w Polsce ludzie wierni Tradycji KK nie maja dostępu do Mszy św. Wszechczasow, a NOM, jako heretycki, ich odrzuca... Jak korzystać nie mieszkając w Warszawie, Krakowie lub Gdańsku ze skarbów Kościoła? Nienawidzę modernizmu. Kocham tradycję. Masakra... ![]() |
Autor: | Matt95 [ poniedziałek 29 gru 2014, 09:25 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
"Jaki los spotyka dusze samobójców: Dzięki doskonałej Sprawiedliwości Bożej, nie jest potępiony na wieki. Dusza samobójcy musi w opuszczeniu odczekać taką ilość lat, jaka jeszcze została danemu człowiekowi do naturalnej śmierci w momencie popełnienia samobójstwa. To czas stracony. Dopiero potem dusza rozpocznie odbywać należną jej pokutę. Jak widać, samobójca poprzez śmierć nie ucieka od żadnych cierpień, a traci tylko na czasie. Zamienia mniejsze cierpienia, które już zna, na nowe i znacznie sroższe od tych, przed którymi chciał uciec. Przekreśla też część zdobytych do tej pory zasług." fragment książki Andrzeja Sieradzkiego "Tajemnice życia pozagrobowego" napisanej na podstawie wizji Świętych Kościoła. czuję się przekonany ![]() |
Autor: | Kordian [ wtorek 30 gru 2014, 14:19 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
To jest smutne. Nie do końca się zgadzam, że "zamienia mniejsze cierpienia, które już zna". No bo czy znajomość własnego bólu od razu umniejsza go? "Przekreśla też część zdobytych do tej pory zasług" - aż zionie niesprawiedliwością... Czy nie wypadałoby aby Bóg wejrzał na cierpienie tej osoby przed jej śmiercią? Na ten trud, który musiała włożyć, aby żyć, a potem na jeszcze większy trud, by się na TO zdecydować? I sądzę, że jeżeli byłby wybór dalej tkwić w cierpieniu na ziemi albo przeczekać ten czas "gdzieś tam" to wcale nie byłby czas stracony, a śmiem twierdzić, że nawet w pewnym sensie zyskany. |
Autor: | Matt95 [ wtorek 30 gru 2014, 14:38 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
No tak, widzę, że opinia na temat samobójstwa, jest nierozerwalnie związana z naszym pojęciem sensu życia i stosunku do cierpienia... Z tego co rozumiem, to sam fakt oczekiwania byłby cierpieniem... ale za mało wiem by powiedzieć coś więcej. W pewnej mierze czuję, że masz rację, ale to chyba nie jest do końca tak ![]() |
Autor: | Tomasz32 [ wtorek 30 gru 2014, 23:29 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Jeżeli chodzi o samobójstwo to pamiętam z lekcji religii ze szkoły średniej teorię wg której trzeba wyróżnić dwa motywy popełnienia tego czynu. Pierwszy to załamanie psychiczne i silna depresja (wtedy nie ma grzechu) oraz drugi gdy osoba świadomie planuje pozbawić siebie życia i wcześniej robi przyjęcia pożegnalne manifestując innym że kończy ze sobą a potem to robi (wówczas grzech jest). Jednakże czytając objawienia różnych mistyków nigdzie nie spotkałem się ze stwierdzeniem, iż te osoby będą potępione na wieki. Raczej objawienia mówiły, iż osoby te cierpią bardzo widząc rozpacz swoich najbliższych i nic z tym nie mogą zrobić. |
Autor: | Matt95 [ wtorek 30 gru 2014, 23:40 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
ten fragment mówi właśnie o tym, że zostaną zbawieni ![]() tam jest mowa o cierpieniach czyśćcowych, a to ważne dla zrozumienia sensu tej wypowiedzi ![]() |
Autor: | Querens [ piątek 02 sty 2015, 21:22 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Kordian napisał(a): To jest smutne. Nie do końca się zgadzam ... "Przekreśla też część zdobytych do tej pory zasług" - aż zionie niesprawiedliwością... Czy nie wypadałoby aby Bóg wejrzał na cierpienie tej osoby przed jej śmiercią? Na ten trud, który musiała włożyć, aby żyć, a potem na jeszcze większy trud, by się na TO zdecydować? Wybacz - kategoria "wypadałoby" w odniesieniu do Boga brzmi nieco humorystycznie. No bo kto miałby być dla Niego arbiter elegantiarum? Już widzę te nagłówki w prasie i portalach: "Bóg znowu popełnił gafę!". A tak poważnie - jeśli wierzę, że życie jest darem Boga, to nie mam prawa go odbierać nikomu i pod żadnym pozorem. Jezus nie obiecuje utrudzonym, że "będzie lekko". Przeciwnie - mówi:
To znaczy, że nie ma obiektywnej miary cierpienia z punktem krytycznym: "powyżej tego poziomu można się zabić". Jezus proponuje wzięcie Jego jarzma i uczenie się od niego, by znaleźć ukojenie. Jarzmo i brzemię nie znikają (to nie jest hokus-pokus), lecz stają się już Jego jarzmem i brzemieniem, a te są słodkie i lekkie. To jest po prostu kwestia naszej wiary (tak, wiem, że to jest proste tylko pojęciowo, praktycznie bardzo trudne!). Kordian napisał(a): I sądzę, że jeżeli byłby wybór dalej tkwić w cierpieniu na ziemi albo przeczekać ten czas "gdzieś tam" to wcale nie byłby czas stracony, a śmiem twierdzić, że nawet w pewnym sensie zyskany. Rzecz w tym, że właśnie jest wybór - ten, o którym mowa wyżej. Wybór między "tkwić w cierpieniu" a "powierzyć je Jezusowi". Jeśli nie wierzę, że mam wybór, to nie jestem synem i dziedzicem, lecz niewolnikiem. A On nie jest moim Bogiem, lecz właścicielem. Jeśli jest "dobrym panem", to mnie jest dobrze i nie buntuję się, jeśli zaś mam poczucie "tkwienia w cierpieniu", to buntuję się. I np. odbieram sobie życie lub uciekam do innego pana (np. pozwalającego mi żyć doraźną przyjemnością). A na czym miałby polegać "zysk" życia wiele lat bez Boga po zabiciu się? Na życiu bez cierpienia? Z tego wprost wynikałoby, że Bóg = cierpienie. Ale wtedy na co miałbym czekać przez te lata? Na to, że Bóg się "poprawi" i przestanie nękać mnie cierpieniem? To wszystko nie oznacza, że odrzucam samobójców, nie rozumiem lub potępiam ich. Dziś mogę dziękować Panu, że pozwolił mi przeżyć, choć przez wiele lat uważałem się za tak skrzywdzonego, że samobójstwo było bardzo silną pokusą. Znam ten stan, po ludzku rozumiem i współczuję. I tym bardziej pragnę dla innych przemiany własnego brzemienia w "lekkie" brzemię Chrystusa. Obawiam się jednak, że logika ludzkiej sprawiedliwości (nie miał wyboru, teraz mniej cierpi nie pomaga w otwieraniu się na łaskę takiej przemiany. Nie mamy władzy zbawiać się sami. |
Autor: | dlaczego_ja [ piątek 09 sty 2015, 21:09 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
W wieku około 10 lat dużo myślałem o śmierci, ale to był strach że ona jest nieuchronna i że musi nastąpić. Potem jakoś te myśli odeszły na bok. Teraz patrząc jak życie szybko mija, myśl o śmierci raczej mnie dopinguje. Myślę sobie, mam jedno życie doczesne i nie mogę tego spierdolić. Za krótkie jest ono aby spędzić je przed telewizorem. Dostałem to życie od Boga i to moja jedyna szansa, aby się wykazać, nie po to ono jest aby spędzić je na „zabawie”. Stąd też moja niechęć do „homoseksualnego” stylu życia. Bo w moim odczuciu takie życie prowadzi jedynie do degradacji, psychicznej i fizycznej. Jesteśmy ludźmi nie zwierzętami. Myślę że każdy z Nas ma jakieś wyższe cele niż zaspokojenie swoich instynktów. Myśl o śmierci pobudza mnie do działania. Trochę mnie też denerwuje, że tak krótko. Myśl o śmierci zmusza mnie też do podejmowania wyborów, każe mi zająć się w życiu rzeczami które idą mi sprawnie, albo mają wysoki priorytet, a odrzucić marzenia „ściętej głowy” które są stratą czasu. Idąc tym tropem ostatnio odinstalowałem aplikację FB w telefonie, co by mnie mniej kusiło i oby nie tracić czasu na obserwowanie co tam znajomi polubili…… Może to zabrzmi śmiesznie, ale po części, myśl o śmierci, o tym że mamy mało czasu, jest dla mnie silniejszym bodźcem, do wystrzegania się masturbacji, niż 6 przykazanie, a dlatego, że gdy tego nie robię, mam większą motywację do pracy, do życia, do sportu. Mam więcej chęci do działania, gdy udaje mi się jej unikać, mam czuję się jakbym mógł zawojować cały świat, a gdy już to zrobię, to życie staje się „mętne”. Niestety często przegrywam ![]() A do osób myślących o samobójstwie, kiedyś też o tym myślałem: „Jeśli jesteś w stanie zabić się to jesteś zdolny do wszystkiego”. Doszedłem do wniosku, że jeśli zginąć to walce. Trzeba myśleć jak wykorzystać każdy oddech aby pełniej wykorzystać życie. Chcesz popełnić samobójstwo, ZOSTAŃ SAPEREM, POLICJANTEM, ZACZNIJ PRACOWAĆ PRZY MATERIAŁACH WYBUCHOWYCH, dajesz większe szanse Bogu aby cię zabrał do siebie. A przy okazji przysłużysz się Ojczyźnie. Nie chciałbym nikogo urazić, ale czasem odbieram osoby myślące o samobójstwie, jak królewny, obrażone na życie które nie jest jak z bajki, każdy może mieć kryzys. Ale trzeba się wziąć w garść, bo tyle dostaniemy od życia ile sami damy od siebie, a popełniając samobójstwo zabieramy sobie szanse na Życie Wieczne i na życie doczesne którego nie znamy…. „Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy” Jeśli myślę o śmierci, to mam dwie wizje: 1.Śmierć osoby która całe życie spędziła na „zabawie”, męczy ją „kilka chorób”, nie ma potomstwa. Przestała być atrakcyjna fizycznie, więc nikt się ją już nie interesuje. W imieniu powszechnie panującej tolerancji, nikt tego nie powie głośno, ale każdy ma gdzieś to z tyłu w głowie, że w końcu swoim stylem życia ta osoba zasłużyła sobie na taką śmierć i ma ją w d***e. Tak kończy się życie, gdy cały czas się skacze z kwiatka na kwiatek… 2. Śmierć Ojca Rodziny, do którego zaglądają dzieci. Może i dzielą już spadek, ale mają świadomość i wdzięczność, że to dzięki Niemu są na świecie, i to On na nich zapracował. Taka osoba nawet opuszczona przez rodzinę, zdecydowanie prędzej doczeka się szacunku i współczucia. Każdy zdaje sobie sprawę że przeżyła swoje życie w miarę porządnie, przysłużyła się społeczeństwu, może nie doskonale, ale spełniła swoje role "po Bożemu". Ja osobiście u kresu swojego życia doczesnego, boję się opuszczenia i obojętności. I może zbiorę za to cięgi, ale nie wierzę w trwałe relacje homo, choć wyjątki pewno się zdarzają. Może to trochę samolubne, ale według mnie, jedynym pewnym zabezpieczeniem na przyszłość jest rodzina. Przepraszam że tak chaotycznie… |
Autor: | Tomasz32 [ niedziela 11 sty 2015, 17:56 ] |
Tytuł: | Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
W moim przypadku myślenie o śmierci było i jest dosyć częste. Miałem już wiele sytuacji, iż cudem uniknąłem śmierci. Może to były te kolejne szanse na zmianę życia. Miewałem też wiele snów o śmierci. I wówczas starałem się szukać odpowiedzi w Biblii oraz w objawieniach uznanych przez Kościół i wówczas następował moment podejmowania prób życia po Bożemu. Ale potem z czasem motywacja słabła i pojawiała się pokusa używania życia, a potem znowu wracania do myśli o śmierci itd. Jeżeli chodzi o mój stosunek do śmierci to przede wszystkim odczuwam wielki lęk do niej, jednakże gdy byłem po przeczytaniu różnych objawień uznanych przez Kościół np. wówczas odczuwałem wielka miłość Boga i wtedy śmierć czułem bardziej oswojoną. Śmierć oswajam również przez świadectwa jak umierali ludzie święci i to nie tylko kanonizowani, ale też ci, którzy żyli w naszych czasach, a nawet w środowisku lokalnym, na ich wyraz twarzy po śmierci, z którego można było wiele wyczytać. W swoim życiu zawodowym spotkałem osobę, która przeżyła śmierć kliniczną i opowiadała mi czego doświadczyła. Ale też pracuję z osobą, która była w śpiączce pół roku i pytałem co wtedy czułaś to powiedziała, że nicość. |
Autor: | perelka26 [ piątek 23 sty 2015, 13:17 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
To ciekawe. Za dałam pytanie o śmierćnic nie wwspominając o samobójstwie a w tym kierunku wiele odp poszło. To naprawdę iinteresujące, hmmm |
Autor: | konradek [ wtorek 23 cze 2015, 18:51 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
jak byłem młodszy to patrząc na swój dom, swoje życie wręcz marzyłem o śmierci, obwiniałem Boga i miałem do Niego pretensje po co wogóle się urodziłem. później była szkoła, jedna, druga, ale gdy wszystko przestawało się udawać, kiedy popadałem w totalny dół wtedy takie myśli wracały, niestety niewiele rzeczy mi się w życiu udaje więc dość często mam ten stan... potem poznałem chłopaka, miał guza mózgu a ja Go kochałem, bałem się co będzie jak On umrze, chciałem żeby poddał się operacji, jednakże nie miałem na tyle daru przekonywania.... rozstaliśmy się po roku... potem mój Ojciec ożenił się po raz drugi, pojawiła się kobieta która starała się zastąpić Nam Matke, bywało różnie, ale jak zdefiniowano u Niej raka wizja śmierci znów była blisko, niby była recesja, wszyscy się cieszyliśmy, ale niepewność jutra pozostawała. okazało się że rak zrobił krok do tyłu żeby potem zaatakować cały organizm, w ciągu kilku tygodni było po sprawie. bardzo przeżyłem tą śmierć, moę dlatego że ta kobieta umioerała na moich oczach, widziałem Jej cierpienie. myśli o śmierci znów odżyły... kilka lat później znów spotkałem swojego 1 faceta, był szczęsliwy w związku, spotykaliśmy się u kobiety u której wynajmowałem mieszkanie. nie spotykaliśmy się na seks, raczej na rozmowy, gdyż to oni byli przyjaciółmi. Rafał poszedł na operacje, zabieg sie udał, ale lek przeciwko obrzękowi uszkodził wątrobe. Pamiętam te wizyty w szpitalu zakaźnym, patrzenie na Rafała i nadzieja że Bóg Go nie zabierze. i tamten wieczór, od rana czułem że coś sie stanie, po pracy nie wróciłem praosto do domu, włóczyłem się po mieście wierząc że w tym dniu nie usłysze złych wiadomości, niestety ta kobieta u której wynajmowałem czekała aż wróce, powiedziała mi że Rafał zmarł... to było 2 lata temu. do tej pory nie poradziłem sobie z tą śmiercią i często myśle o śmierci, co jest poitem, czy spotkamy tych co odeszli... |
Autor: | Pustelnik [ piątek 26 cze 2015, 15:16 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Od dłuższego czasu staram się oswajać ze śmiercią. Będąc nastolatkiem nie zdawałem sobie za bardzo sprawy z jej bliskości, bo postrzegałem ją w kategorii rzeczy, którą będę się przejmował jak będę już stary. Zmiana w moim myśleniu dokonała się bardzo szybko, bo mając dwadzieścia lat zdaję sobie sprawę z ulotności naszego życia. Wnikliwa obserwacja świata, spotęgowana chorobą nowotworową bardzo bliskiej mi osoby pozwoliła mi zdać sobie sprawę z tego, jak niewiele wystarczy, aby nas zabrakło na tym świecie. Z drugiej jednak strony dążę do permanentnego pogodzenia się z tym, że umrę. Wierzę, że po drugiej stronie czeka na mnie sprawiedliwy Sędzia i staram się tak żyć, aby zostać osądzonym przez Pana jako człowiek może nie idealny i święty, ale stale próbujący być dobrym dzieckiem Boga. Bardziej niż swojego odejścia boję się śmierci moich rodziców i bliskich. |
Autor: | StudentS [ piątek 26 cze 2015, 23:24 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Jak człowiek był młodszy to życie wydawało się takie długie i jakoś w ogóle się myślało jak daleko jeszcze do starości. Teraz widzę, że dzień za dniem płynie jak w jakimś rwącym potoku. Ostatnio rozmawialiśmy ze znajomymi, że na szczęście ta perspektywa spotkania to jednak duża nadzieja:) tym bardziej, ze nielogicznym jest zeby niczego miało nie być:) |
Autor: | Pustelnik [ sobota 27 cze 2015, 10:50 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Jak człowiek był młodszy to myślał, że śmierć będzie czekała na samym końcu, kiedy będzie się w podeszłym wieku i będzie się miało wszystko ułożone, zakończone. A choroby, wypadki? Przecież przydarzały się tylko innym, mnie to nie dotyczy... ...czasem chyba tęsknię za takim poglądem, pełnym zupełnej beztroski. Teraz żyję w świadomości, że każda sekunda przybliża mnie do śmierci. Ostatnio przeczytałem ładny aforyzm, którym się z Wami podzielę: Nieubłagane jest to, że czas leci. Ale to Ty jesteś pilotem. |
Autor: | piotrz [ wtorek 07 lip 2015, 19:14 ] |
Tytuł: | Re: Życie i śmierć: czy towarzyszą Wam myśli o śmierci? |
Kiedyś usłyszałem wyznanie które skierowała do mnie młoda osoba. "Przeżywam piekło na ziemi. Chcę umrzeć" - usłyszałem. Znałem historię niezbyt długiego życia. Dom Dziecka, potem poprawczak i brak perspektyw na życie. Takowych historii wysłuchałem setki. Życie - czym ono jest? Tajemnicą, przejściem, a może snem? Według mnie jest ono próbą naszego człowieczeństwa. Ostatnio czytałem świadectwo kobiety która jak twierdzi jako dziewięcioletnia dziewczynka była w niebie. Widziała Jezusa, rozmawiała z Nim, zapamiętała wszystko. Jezus jej powiedział: Aby trafić do nieba człowiek musi być dobrym dla innych". Proste? A jakże. A jednak człowiek to istota przebiegła i nie zapominajmy o istnieniu zła. każdy człowiek ma skłonności do egocentryzmu i pychy. Co do myśli o śmierci. Oczywiście, ze mi towarzyszą. Jestem w okresie tzw: "kryzysu wieku średniego". Jakiś czas temu straciłem ojca. Nie zdążyłem dotrzeć i powiedzieć przepraszam i proszę o przebaczenie. Podświadomie szukam przekonania że moja wiara jest niezachwiana, ale zdarzają się chwile zwątpienia. |
Strona 1 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 2 |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |