Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie:
I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie.
Złota też, wiem, nie pragniesz, bo to wszytko Twoje,
Cokolwiek na tym świecie człowiek mieni swoje.
Wdzięcznym Cię tedy sercem. Panie, wyznawamy,
Bo nad to przystojniejszej ofiary nie mamy.
Tyś Pan wszytkiego świata. Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował.
Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi.
Za Twoim rozkazaniem w brzegach morze stoi
A zamierzonych granic przeskoczyć się boi.
Rzeki wód nieprzebranych wielką hojność mają,
Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają,
Tobie k woli rozliczne kwiatki Wiosna rodzi,
Tobie k woli w kłosianym wieńcu Lato chodzi,
Wino Jesień i jabłka rozmaite dawa,
Potym do gotowego gnuśna Zima wstawa.
Z Twej łaski nocna rosa na mdłe zioła padnie,
A zagorzałe zboża deszcz ożywia snadnie.
Z Twoich rąk wszelkie źwierzę patrza swej żywności,
A Ty każdego żywisz z Twej szczodrobliwości.
Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie!
Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustanie.
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi,
Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi
Jan KochanowskiCzęsto zastanawiam się, czemu Bóg Nas doświadcza. Pisząc Nas mam na myśli nie tylko osoby homo, ale także wszystkich niepełnosprawnych, chorych, cierpiących z różnych powodów. Często myślę sobie: Gdybyś Boże dał mi znak, co mam robić, czego ode mnie oczekujesz, co mam Ci ofiarować, abyś wysłuchał mych modlitw i próśb. Co mogę Ci ofiarować od siebie? Wszystko co posiadam, dostałem od Ciebie. Te wszystkie wyrzeczenia w poście i w życiu, tak na prawdę potrzebne są mi, a nie Tobie. Ulegam czasami błędnym założeniom, że jeśli zrobię to czy tamto, to Bóg mnie uzdrowi. Staram się negocjować, Boże obiecuję że jeśli mnie uzdrowisz to (i tutaj różne obietnice). A może jakbyś zrobił jakiś cud to wszyscy by uwierzyli w Ciebie? Ale czy Bóg nie dał nam już wystarczająco dowodów swojej miłości i tego co od Nas oczekuje. Czy nie dokonuje on codziennie cudu, że zasypiamy i budzimy się, że nastaje dzień po nocy, że ludzie serce bije nieustannie, że potrafimy myśleć, choć człowiek nie wie co odpowiada za myślenie i tu przykładów można by mnożyć i mnożyć. Być może Pan Bóg też się zastanawia" Co jeszcze człowieku mam Ci uczynić abyś uwierzył?"
Wracając do cierpienia, po co jest i czemu służy. Może tak na prawdę służyć naszemu szczęściu i życiu wiecznemu. Czy cierpienie nie czyni nas bardziej wrażliwymi na potrzeby innych, czy nie dostrzegamy wtedy, że może inni cierpią jeszcze bardziej. Sam trochę, w życiu wycierpiałem. Można powiedzieć, że na kolejnym etapie życia dostawałem nową dawkę cierpienia ( przynajmniej w moim mniemaniu), ale to mnie skłaniało do myślenia, nad sensem życia (owszem, miewałem także okresy buntu, dlaczego ja? co takiego zrobiłem? jak mam to naprawić?) Ale też wiele od Boga otrzymałem, a co najważniejsze znam go i mogę się z nim jednoczyć podczas Eucharystii. Może cierpienie jest swego rodzaju ochroną, aby trochę zwolnić, przemyśleć. Zdaje mi się, że gdyby nie moje skłonności( których jeszcze i tak nie potrafię zaakceptować) to pewnie żył bym w grzechu nieczystości. Może to właśnie jest to co mogę Bogu ofiarować za siebie i za innych.
żeby nie zanudzać to na tym zakończę, choć temat szeroki
Co do wysłuchiwania naszych próśb przez Boga, przypomniało mi się opowiadanie, które przeczytał nam ksiądz na religii. Jest to opowiadanie dziecinne, ale czyż nie jesteśmy dziećmi Boga?

Oto one:
ODPOWIEDŹ BOGA
Andrzej miał tylko jedno wielkie pragnienie: rower. Żółty rower, z pełnym wyposażeniem, taki jaki widział w jednym z okien wystawowych. Nie mógł o nim zapomnieć. Żółty rower powracał w snach, zjawiał się w kawie z mlekiem, a nawet w postaci Karola Wielkiego, która widniała na okładce książki do historii. Ale mamusia Andrzeja miała do zapłacenia wiele rachunków a wydatki wzrastały z dnia na dzień. Z pewnością nie mogła kupić tak drogiego roweru, o jakim marzył Andrzej.
Andrzej znał trudności mamusi i dlatego postanowił poprosić o rower bezpośrednio Pana Boga. Przed Bożym Narodzeniem, codziennie wieczorem Andrzej dołączał do swych modlitw jedno zdanie:
- Pamiętaj Boże, bym dostał na gwiazdkę żółty rower. Amen.
Mamusia słysząc jak Andrzej modlił się o żółty rower, smutnie kiwała głową. Wiedziała, że Wigilia będzie smutnym dniem dla Andrzeja. Nie otrzyma wymarzonego roweru i strasznie się rozczaruje.
Nadeszło Boże Narodzenie. Naturalnie Andrzej nie dostał roweru.
Wieczorem, jak zwykle, ukląkł przy łóżeczku, by odmówić modlitwę.
- Andrzejku - powiedziała wtedy łagodnie mamusia - wiem, że jest ci smutno bo nie otrzymałeś roweru na Gwiazdkę. Ale mam nadzieję, że nie gniewasz się na Boga za to, że nie wysłuchał twej modlitwy.
Andrzejek spojrzał poważnie na mamusię.
- O nie, mamusiu - odpowiedział. - Nie jestem zagniewany. Pan Bóg odpowiedział na moje modlitwy. Powiedział "nie".