Kochani,
wiele działo się w moim życiu za sprawą moich wyborów, jednak to w jakim miejscu znajduję się teraz każe mi się zatrzymać. Zadaję sobie pytanie, czy Bóg chciał mnie wyrwać z czynnego homoseksualizmu, czy może to moje złudzenie i ucieczka? Sama nie wiem. Od 19 roku życia ( teraz mam 24) w moim życiu zaczęły dziać się seksualne wariacje. Sama nigdy nie określiłabym siebie jako 100 %-ową lesbijkę ( w zasadzie zawsze to słowo wzbudzało we mnie dziwne uczucie " niewygodności"). Byłam w toksycznej relacji homoseksualnej, w której czułam się osobą manipulowaną i odseparowaną od Boga, przyjaciół. Jednak przez cały ten czas próowałam wyrwać się z tego, bo tak naprawdę w środku serca tliła się myśl, że być może to nie droga dla mnie. Przykro mi to stwierdzić, ale byłam nieszczęśliwa. Przez lata był przy mnie przyjaciel. Wiedział o moich skłonnościach, rozumiał to, że nie radzę sobie z własną seksualnością, jednak od pewnego czasu ( a byćmoze za sprawą Ducha Świętego ) moje seksualne zainteresowania kobietami zupełnie przestały mieć podtekst seksualny. Nie wiem czy to przez terapię, ( przez lata zmagałam się z powracającą depresją i wszystko w moim życiu było poprzewalane do góry nogami).
To właśnie przyjaciel dopomógł mi przejść przez toksyczną relację i wyjść z niej cało. Udało mi się zerwać z byłą partnerką i ... czuję się strasznie szczęśliwa, bo nagle dotarło do mnie, że nie muszę się bać. Wystarczyło w końcu postawić na siebie.
Pan Bóg jest najpiękniejszym lustrem, od którego wszystko się odbija. Być może on postawił na mojej drodze przyjaciela, który jak się okazuje nie jest mi obojętny. To pierwsze tak dziwne uczucie w moim życiu. Czuję, że mogłabym spróbować wejść głębiej w tą relację, jednak pozostaje strach. Obawa, że moje zainteresowanie kobietami i wcześniejsza homoseksualna relacja coś we mnie zmieniły. Nie wiem, czy nie skrzywdzę sobą tego faceta. Nie wiem, czy związek z tą dziewczyną nie zdegradował mojej psychiki na tyle, bym nie mogła spróbować być z mężczyzną.
Czuję, że ten człowiek to znak Boży dla mnie. Nie jest to miejsce na dyskusję o tym, czy wyjście z homoseksualizmu jest możliwe,le wiem,że na pewno jeśli otworzymy się na miłość Boga i drugiego człowieka, tak naprawdę w prawdzie możemy zaufać sobie. Zastanawiam się nad tym, czy moje homoseksualne doświadczenia nie staną się przyczyną rozpadu tej relacji w przyszłości. Jasne, moze być różnie. W końcu nikt nie powiedział, że już nigdy moje homoseksualne zainteresowania nie powrócą. Jednak czy nie powinnam teraz cieszyć się tym, że w końcu czuję się wolna? Moja była partnerka zarzuca mi, że na pewno wrócę do homoseksualnych relacji. Uważa, że popełniłam wielki błąd. Ciągle próbuje mnie nakłonić do zmiany decyzji, jednak ja czuję, że to nie ta droga. Co zrobić, by nie pozwolić na zniszczenie tego, co już wypracowałam? W jaki sposób prosić Boga o to, aby pozwolił mi nie wracać do tego co mnie wyniszczało i unieszczęśliwiało? W jaki sposób uwierzyć w siebie bardziej i zaufać swoim wyborom?
( jeśli ktoś chciałby pogadać, albo był w podobnej sytuacji, proszę o kontakt

)
pozdrawiam!