mateuszex napisał(a):
„osamotnienie” jest jeszcze silniejszym stanem niż „loneliness” - to nie tylko brak jakichkolwiek relacji, ale również poczucie bycia samym i opuszczonym.
No tak, ja właśnie w mych rozważaniach myślałem o subiektywnym poczuciu osamotnienia, że można tak się czuć i w tłumie ludzi, i w związku, gdyż
mateuszex napisał(a):
bycie samotnym, to co innego niż odczucie samotności?
bo ktoś może właśnie mieszkać i żyć sobie samotnie, ale chodzi do pracy, tam spotyka ludzi i tej osobie to wystarczy by nie czuć się osamotnionym w swej samotności, np. dlatego, że:
mateuszex napisał(a):
Czy poczucie Boga unicestwia jakąkolwiek samotność?
Myślałem bardziej chyba w drugą stronę, że bez Boga to nam samotności ani najwspanialsza praca, ani najwspanialsza osoba nie wypełni. Tak mówię za tą konferencją Adama Szustaka, którą z resztą znam z naszego forum, niedawno się pojawiła
https://www.youtube.com/watch?v=IvpyRJhaeWs .
Bardzo swego czasu włączyło mi się myślenie, że moje starania, życie są bez sensu skoro z nikim go nie dzielę, i zupełnie odległe było mi myślenie, że żyję dla Boga, a sensem moich starań jest życie wieczne. Zastanawiałem się dlaczego, skoro jestem już całkiem niezłym chrześcijaninem, to jestem dalej taki nieszczęśliwy, a może nawet bardziej, bo różne przyjemne grzechy zniknęły, a pozostała po nich pustka. To jest oznaką tego, że nie pokochałem jeszcze w pełni Boga idąc za myślą konferencji Szustaka. No trzeba to poczuć, że ma to wszystko sens. Nie bez znaczenia by ruszyć do przodu było docenienie tych ludzkich relacji, które już miałem, jednak są to luźne relacje, a mą głęboką samotność może wypełnić tylko Bóg, gdzie bez Niego zamienia się ona w osamotnienie.