Esperanza napisał(a):
W ogóle nie widze sensu życia i nadziei że może sie to zmienic. Juz straciłam chyba ufność i wiare .
Esperanza, to co piszesz jest bardzo smutne i bardzo przypomina mi mnie sprzed kilku miesiecy\tygodni. Slowa Franciszka, ktorych sluchalem z ogromnym zaciekawieniem i wzruszeniem pozwolily mi ten sens zycia odnalezc: chce byc milosierny - pomagac cierpiacym, biednym i potrzebujacym - wiem, ze brzmi tandetnie, ale siedzac wtedy przed telewizorem poczulem ze niesienie pomocy i milosc ktora dzielisz sie z innymi to wlasnie nadaje sens zyciu (nie wiem czy znacie to uczucie kiedy w sercu jest tyle radosci, ze za moment eksploduje; kiedy nagle uwazacie ze wszystkie problemy ktore kiedys byly tak ogromne i ciezkie a nagle wydaja sie nic nie znaczace i blahe - tak wlasnie wtedy sie czlem) . Pomagajac wiem ze moje zycie ma jakas wartosc, ze ja mam jakas wartosc. Franciszek przypomnial mi ze Jezus naprawde jest super przzyjacielem - bardzo dlugo o tym nie pamietalem, tworzac w swoim sercu obraz Boga zupelnie inny od tego rzeczywistego. Trzecia rzecza ktora pomogl mi aakceptowac Papiez jest cierpienie. Przez dlugi czas mialem zal do Boga - pytalem po co czlowiekowi cierpienie, choroby, po co mi homoseksualizm ktory tak bardzo mnie rani, czemu stoisz obok - Franiczek mowi ze Bog laczy sie z cierpiacymi tak bardzo ze tworza oni niemal jesda osobe, wspolnote - swiadomosc ze Bog nie jest gdzies daleko gdy cierpie lecz jest tu, ze mna, z nami pozwala mi zobaczyc w ciepriniu jakis tajemniczy sens i cel. Pisze to poniewaz kiedys tezmialem wiele pytan, watpliwosci (niektore nadal mi towarzysza) nie widzialem nadziei dla siebie, ale moze wkrotce przezyjesz cos - swoje male swiatowe dni mlodzizy, ktore zmienia na lepsze Twoje zycie... kto wie...